Wydrukowałam małe obrazki z internetu z pojazdami (a jakżeby inaczej, jak nie ulubiony temat). Oczywiście razy dwa, przykleiłam na kamieniach, posmarowałam werniksem i gotowe.
Teraz bawimy się szukając do pary pojazdów: "gdzie jest drugi samochód?", "daj mi taki sam pojazd" i kładziemy obok.
Pojazdy oczywiście też nazywamy. Możemy czasem ułożyć węża ciągniętego przez lokomotywę. Pobawić się w klasyczne memo też możemy, tylko na razie z mężem. Wadą zabawki jest to, że starsi mogą zapamiętać kształt kamieni, ale dla maluchów taka zabawka jest jak najbardziej ok. Poza tym możemy zakrywać obrazki i zgadywać co zniknęło - wersja dla starszych dzieci albo po prostu rzucać nimi, jak to z kamykami bywa.
A materiał fajny, aż chce się te kamyczki przekładać, dotykać, deptać i wszystko tanie jak barszcz.
też mamy, tylko obrazki są namalowane farbami :) filozofia steinerowska jest mi bardzo bliska...
OdpowiedzUsuńMy lubimy takie naturalne zabawki, sama łapię się na tym, że je bezmyślnie biorę do ręki przekładam, mają coś relaksującego w sobie. U nas malowane były tu - http://wiecbawmysie.blogspot.com/2015/09/kamienie.html, chciałam też sprawdzić jak wyjdą z wydrukiem.
Usuń