wtorek, 13 października 2015

Jesienne zabawy


 Ostatnio mówiłam mężowi, że coś mało wykorzystujemy jesienne dary. Postanowiłam to nadrobić. Oto nasze zabawy kasztanowo - żółędziowo - szyszkowo -  patykowe. U naszego Malucha skupiam się prede wszystkim na manipulacji, dotykaniu, przekładaniu, wrzucaniu, tak by mała rączka pracowała jak najwięcej.

Po pierwsze pudełko z dziurką do wrzucania kasztanów, żołędzi, czapeczek żołędziowych itp. Zwykłe pudełko po butach, jak widać, na szybko oklejone taśmą i kasztankami z papieru. Wycięta dziura i wrzucamy to co mamy pod ręką. Ćwiczenie to pomaga nam ćwiczyć rączkę, Młody manipuluje przedmiotami, chwyta rzeczy mniejsze i większe, koordynację wzrokowo -ruchową, bo do dziury musi trafić. Poza tym rozwija myślenie - kiedy ma wrzucić patyk, a wkłada go poziomo, to niestety nie wejdzie. Doskonali poczucie stałości przedmiotu, wrzucam coś, przedmiot znika, ale podnoszę wieczko i to jest. Młody jest teraz na etapie fascynacji wrzucaniem, przerzucaniem, przesypywaniem, więc tym bardziej jest to zabawka dla niego. Po wrzuceniu kasztanów do pudełka przesypujemy je do plastikowego pojemnika i od nowa się bawimy.
Po drugie wrzuciliśmy żołędzie do kul Fisher Price i zrobiliśmy sobie instrument muzyczny. Przy okazji tworzyliśmy muzykę jesienną, śpiewaliśmy sobie naszą ulubioną piosenkę "Wiatr zapukał w okno do dzieci...". Są tam słowa " nie, nie, nie", ulubione naszego Dziecka.

Po trzecie bawiliśmy się tworząc ścieżkę sensoryczną. Młody uwielbia chodzić po nierównym gruncie. Przy okazji manipulował kasztanami i żołędziami, próbując Mamie włożyć je do palców. Mama pokazała ćwiczenie korekcyjne, czyli chwytanie palcami u stóp przedmiotów i spodobało się.


Po czwarte układaliśmy obrazki z naszych darów. Konkretnie układała Mama, licząc, że Młody kiedyś załapie, że można w ten sposób się bawić :) A na serio to zależało mi, żeby widział te same rzeczy z różnych materiałów, trochę inaczej przedstawione. Przy okazji uczyliśmy się reakcji na polecenie i rozumienia go - "podaj mi proszę kasztana" itp. A na koniec najfajniejsza rzecz psucie tego.

I ostatnia rzecz, jestem zafascynowana wyobraźnią dzieci, nawet takie maluchy ją mają. Dziecko w kawałku kory widzi samochód. Układaliśmy kasztany na korze, a potem on nią jeździł. Bez podpowiedzi, zabawa zupełni od początku do końca stworzona przez tę moją małą cudowną istotkę.


A Wy jak bawicie się jesiennie? Wykorzystujecie kasztany?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz