Bawiliśmy się tak:
1. Zrobiliśmy sobie półkę z tęczowymi rzeczami.
Była więc półka słoiczkowa, klockowa, układankowa, z przyborami do malowania i rysowania. Przez ten czas budowaliśmy więc, malowaliśmy, układaliśmy takie same zbiory, nawet mama liczyła co chwilę elementy, ćwiczyliśmy wkładanie do sortera. Za każdym razem nazywaliśmy sobie kolory. Słoiczki stały sobie, zachęcały do oglądania ich, nazywania kolorów, noszenia ich, turlania. najwięcej problemów miał tatuś, żeby wszystko znów odłożyć tak, by było w tęczowej kolejności.
2. Zabarwiliśmy makaron spaghetti i dobieraliśmy kolorami makaron, najlepszą zabawkę z Fischer Price, czyli miseczki i nasze słoiczki.
Następnie Młody wkładał makaron do miseczek, cały czas nazywaliśmy kolory, młody miał wskazywać jaki to kolor, podawać. Okazało się, że makaron świetnie się łamie, więc po co wkładać długi makaron do środka jak można krótki, przy okazji można poćwiczyć rączki. Ekstra :)
3.I kolejna rzecz, patyk z różnymi tasiemkami, każda daje inne doznania sensoryczne, a to jest aksamit, a to rafia, a to coś z cekinami, sznurek z supełkami itp.Wykorzystaliśmy też listki, które mamy jeszcze od czasu, kiedy robiliśmy własne zaproszenia ślubne 5 lat temu.
Tasiemki wykorzystujemy do machania (ćwiczenie ręki), używamy przy tunelu, jako jego zakończenie, czy do zwykłego miziania, łaskotania. kolory nazywamy, dotykamy. Wkładamy pod wentylator i obserwujemy jak fruwają. Niestety Dziecię jest za małe na ćwiczenia oddechowe, na razie mama dmucha, a on obserwuje i czasami coś ala plucie mu wyjdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz