Kto nie robił domowego piasku, niech szybko nadrobi braki. Dzięki niemu dzieci, które lubią babranie się w piaskownicy dadzą chwilę wytchnienia, bo ta zabawa zajmuje je na kilka chwil - u rocznego dziecka było to 45 minut, więc niesamowicie dużo. Fakt, że samotnej zabawy było mniej, a potem mama musiała być w pobliżu, ale zajęcie na taki czas, to nie lada wyczyn.
Przepisy na piasek znajdziemy w wielu blogach. Generalnie mieszamy mąkę pszenną z olejem. Po chwili robi się nam taka substancja, która fajnie się lepi i przypomina piasek. My, by bardziej zbliżone było to do piasku i dawało większe doznania dosypaliśmy kurkumy. Mieliśmy dodać też olejku eterycznego, ale nie mieliśmy odpowiedniego.
I oczywiście mieliśmy przygodę z kurkumą. Przez trzy dni nie mogłam jej domyć z paznokci u stóp Dziecięcia, tak, że nawet pediatra, u której byliśmy z czymś innym, się zastanawiała czy to aby nie grzybica :) Ale bez mrugnięcia okiem przyjęła wiadomość o zabawie kurkumą.
Piasek jest na prawdę fajny, robiliśmy babki z wiaderka i innych kształtów, wykrawaliśmy foremkami kształty, przesypywaliśmy łyżką, grabkami, rękami, robiliśmy górki, sypaliśmy siebie. I oczywiście, to co lubimy zasypywaliśmy stopy. Piasek jest przyjemnie chłodny, przyjemny w dotyku, taki gładki. Tym różni się od zwykłego. Dla Młodego fajne jest też burzenie, więc kiedy mama produkowała kolejne kule, on niszczył te co zostały zrobione, bawiąc się przy tym znakomicie. U nas przetrwał kilka dni w misce, codziennie go ubywało po zabawie, więc może stać dłużej. Zmienia konsystencję potem, staje się bardziej mokry, ale do zabawy nadal się nadaje. Chociaż może u nas stał się taki, bo stał w łazience łapiąc wilgoć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz