poniedziałek, 6 lipca 2015

Kołyska dziecięca DIY

Kiedy nasz syn spędzał czas w moim brzuchu zaczęliśmy myśleć o łóżeczku dla niego. I jakoś nie wpadliśmy na to, że można zdziałać coś samemu w tym temacie. Aż do czasu, kiedy mój mąż nie pokazał mi zdjęć kołyski zrobionej przez jego koleżankę z pracy.
Wtedy zaczęło się szukanie starej kołyski. Szybko udało się taka znaleźć u nas w mieście, pojechaliśmy i kupiliśmy. Była zjedzona przez korniki, nie miała szczebelków na materac, i generalnie wyglądała tak.


Ale nie mieliśmy wątpliwości, że ją chcemy. I każde z innych powodów. Mąż chciał być takim tatusiem, który zdziałał coś dla syna, mi zamarzył się stosowny cytat na kołysce, tak jak życzenia wróżek w "Śpiącej Królewnie", żeby nam przypominał o błogosławieństwie naszego dziecka, tak zgodnie z naszą wiarą.
Potem zaczęła się praca, żmudne ścieranie starej farby papierem. Po takiej pracy człowiek był czerwony, cały w pyle. I przyjemniejsze rzeczy, szpachlowanie - ja dowiedziałam się, że jest szpachla do drewna. Potem malowanie (nietoksyczną farbą akrylową) i ozdabianie według naszego pomysłu.
 Przy okazji zwiedziliśmy Leroy Merlin, zobaczyłam ile tam różności może być, ile rodzajów deseczek, kijków itp.
 By podwyższyć naszą kołyskę, kupiliśmy sztachetki do płotu.
 Całość prac i w ogóle sam pomysł na prawdę polecamy. Fakt, że wyniosło nas to drożej niż chcieliśmy, używane kołyski wychodziły taniej, ale to co zrobiliśmy ma duszę. Dla nas było niesamowicie ciekawym doświadczeniem. I cieszymy się, że nasz syn miał taką kołyskę. Ja z przyjemnością przy niej siadałam.

 Boki kołyski miały być początkowo malowane ręcznie, ale z racji kosztów farb akrylowych i małych zdolności malarskich zdecydowaliśmy się na naklejki, zakupione w internecie, dopasowane idealnie do rozmiaru kołyski.



 A tak wygląda efekt końcowy
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz