CZERWONY DZIEŃ - Kiedy uczymy się kolorów podczas zabawy, czy oglądania książeczek, zawsze mam wrażenie, że miesza się wszystko Młodemu, że za dużo na raz poznaje, choć staram się zawsze nie podawać więcej niż trzy kolory w tym samym czasie. Postanowiłam zatem, że będziemy mieli takie kolorowe dni. Na pierwszy rzut poszedł kolor czerwony. Najbardziej rzucający się w oczy.
Najpierw przygotowaliśmy szafkę z zabawkami, wybierając wszystkie
czerwone przedmioty. Nawet umyte wiadro na pieluchy miało swoją funkcję,
wyjmowanie i wkładanie tam materiałów- czynność zajmująca.Znalazła się w niej i filiżanka w maki, z której to w czasie naszych
zabaw uczyliśmy się pić. Jej zaletą jest pochyły kształt, więc łatwej
niemowlakowi było się uczyć. mieliśmy też serduszka - magnesy, bawiliśmy się nimi w wannie i na lodówce, starając się poznać przy okazji pojęcia duże - małe. Potem rozłożyliśmy na dywanie czerwone materiały, wielkie płachty i na nich oglądaliśmy każdy przedmiot, podając jego kolor. Słowo "czerwony" padło chyba z 1000 razy.
Tu mi się przypomina jak moja koleżanka, pracując w Ośrodku Wczesnej Interwencji miała zajęcia na temat koloru czerwonego. Kolor ten był nazywany baaardzo wiele razy, odmieniany przez wszystkie przypadki, czerwona kredka, czerwone skarpetki, itd. I na koniec półgodzinnych zajęć koleżanka pyta chłopca jaki kolor dziś poznał. A on na to "niebieski". :)
Więc u nas było tak samo. Wkładaliśmy czerwona czapkę, zdejmowaliśmy ją, podobnie czerwone skarpetki i szalik. Trzeba przyznać, że te czynności naszemu Młodemu przynoszą wiele radości. Mama zakłada, ja zdejmuję, super sprawa. Poza tym wrzucaliśmy czerwone klocki do czerwonego wiaderka, budowaliśmy wieże do burzenia, nakręcaliśmy jabłuszko na dzwonienie, bawiliśmy się piszczałką, rysowaliśmy czerwoną kredką i farbą.
A na koniec, po wszystkich zabawach zatańczyliśmy piosenkę "Małe czerwone jabłuszko" i z apetytem zjedliśmy podwieczorek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz