W sumie miesiąc byliśmy poza domem. My bez samochodu, co dodatkowo utrudniało sprawę. Ale mimo pewnych trudności nie żałujemy, spędziliśmy fantastycznie czas.I teraz możemy podzielić się swoim doświadczeniem podróży z takim maluchem.
1. Samochód się przydaje - my go nie mamy, ale mamy fantastycznych znajomych, którzy nas zawieźli i przywieźli. Dziękujemy im bardzo. Czasami nie warto rezygnować z wyjazdu, bo jest trudna droga, życzliwi ludzie zawsze się znajdą.
2.Wybrać dobre miejsce - my mieliśmy Szczawnicę i Łebę, w pierwszej jest w zasadzie wszystko, czego można chcieć. Są góry, ale na tyle łagodne, że z takim maluchem spokojnie można dać radę. Nasz biegał po wąwozie Homole i szczytach. Są rowery i fajna trasa na Słowację, jest spływ Dunajcem, jest potok Grajcarek, są parki, blisko Zakopane, termy w Szaflarach, Niedzica. Więc jest i zabawa dla dziecka i dla dorosłych. W Łebie cóż, dla malucha to plaża, plaża, plaża. Atrakcje też są, ale raczej dla starszych dzieciaków - wszelkie parki rozrywki itp. Wybierajmy miejsca, gdzie nie ma stromych podejść na plażę - w Łebie nie ma, gdzie mamy blisko lekarza, w miarę rozwiniętą infrastrukturę i nie takie dzikie tłumy na plaży. Grunt, żeby mieć co robić i w deszcz i w słońce.
trochę gór - sama końcówka już Palenica |
strumień |
a na plaży zawsze coś się znajdzie do roboty |
3. Atrakcje - z maluchem nie warto zakładać jakiegoś super planu na zwiedzanie, zwiedza się mniej, ale dokładniej. Jeśli pociecha sama chce chodzić, ogląda każdy kamyk, a my cierpliwie czekamy. Nastawmy się na to. Nie warto się denerwować, że coś więcej chcemy, szybciej. Niech to będą wakacje też i dla dziecka, niech ma swoje drzemki, czas dla siebie, na zabawę, na bycie z rodzicami. Dlatego fajne jest morze, tam wystarczy plaża, by cieszyć się życiem rodzinnym i spokojem.
Właśnie o tym pisałam, kamyczki obejrzane, my kontemplowaliśmy deptak |
zabawka kupiona na miejscu |
wystawa motyli i dla malucha może być ciekawa |
4. Podróż dobrze sobie podzielić na etapy - złota zasada podczas podróży z dzieckiem, o której każdy rodzic wie, to ta, że ruszamy wtedy jak dziecko ma drzemkę, bladym świtem lub na noc. Gwarantuje to jego dłuższy sen. Nasz potomek nieprzyzwyczajony jednak do spania w aucie, budził się bardzo często, więc i ta zasada nie do końca działała. Jedynie powodowała rozdrażnienie dziecka, które chciało spać na leżąco, w łóżeczku, tak by nie opadała mu co chwilę głowa, a nie mogło. Stan ten jest najgorszy, dziecko płacze, kwęka, chce spać a nie może. Masakra. Dlatego my podróż samochodową dzielimy na dwie części - trzy czy cztery godziny łatwiej jest jechać niż sześć czy osiem. Przerwę mieliśmy u znajomych - w jedną stronę z noclegiem, w drugą, taki dłuższy popołudniowy pobyt. Im też dziękujemy.
5. Podróż kuszetką to jest to - najlepszy jak na razie sposób podróży. Mama śpi z maluchem na dole, maluch śpi wprawdzie z rozłożonymi rączkami, ale i tak da się wyspać. Dziecko kołysane, pociąg miarowo stuka, ułożone, okryte swoim kocykiem, ekstra sprawa. No i jedziemy nocą. Szkoda tylko, że w tak niewiele miejsc można dojechać pociągiem. Jedyny minus, konieczność ograniczenia bagażu. Przy takim małym dziecku jest darmowy przejazd, dodatkowo mieliśmy zniżkę rodzinną. Trzeba jednak pamiętać o bilecie dla dziecka za zero zł.
6. Zabawki na podróż - pisałam już o tym tu. W samochodzie przyda się coś do ciamkania - banan,chrupki, bułka. To lepsze niż zabawa z maluchem czy czytanie mu. Nasza ręka gdzieś przy nim w razie hamowania jest niebezpieczna. No chyba, że książeczkę trzymamy gdzieś z boku. W pociągu mamy więcej możliwości zajęcia dziecka. Na czas pobytu, nie tylko podróży, warto zabrać kilka ulubionych rzeczy, nam sprawdziły się małe figurki zwierząt i resoraki.I piłka oball. Wszystko to łatwo zapakować. A na miejscu warto kupić jakąś nowość, będzie jak znalazł na czas niepogody. Dziecko musi mieć jednak i znajome przedmioty, by czuło się bezpiecznie.
7. Ubrania - przydatna jest pralka na miejscu noclegu, w górach mieliśmy i to było super. Potrzebne są oczywiście rzeczy na ciepłe i chłodne dni, nawet cieplejsza kurtka się czasem przydaje. Według mnie najbardziej potrzebne są kurtka na deszcz, spodnie i kalosze. Absolutnie konieczne na tydzień wyjazdu są przynajmniej dwie, lepiej trzy, bluzy z kapturem, zapinane na zamek. Są uniwersalne, zastępują kurtkę, czapkę, są wygodne do założenia. A, że nie schną tak szybko, a pogoda może spłatać figla, warto wziąć więcej. Za to bluzki na ciepłe dni szybko schną, zresztą na wakacjach nawet jak się brudzą, to i tak tak często ich nie zmieniamy, można zabrać ich mniej. Wieczorem można ręcznie odświeżyć je. Nie ma co przesadzać z bagażem. Na podróż najlepsze są body, nic nie wieje, nie gniecie.
8. Niania elektroniczna - mieliśmy pożyczoną, super sprawa. Dziecię śpi w pokoju, my sobie na dworze gramy w planszówki.
9. Łóżeczko - o naszym już pisałam tu, sprawdziło się super. Przydatne zwłaszcza w małym pokoju, gdzie nie bardzo możne odseparować dziecko od światła. Tu zamykaliśmy górę i Młody miał zaciemnione miejsce do spania.
10. Chusta lub inne ergonomiczne nosidło - dotąd leżała, używana była w okresie kolkowym, parę razy na spacerze do lasu, teraz wykorzystana była maksymalnie. Nosiliśmy się na plecach, młody zachwycony, sam wyciągał ręce, żeby tam wskoczyć. Osłonięty od silnego morskiego wiatru, dochodziliśmy tam, gdzie z wózkiem nie byłoby szans. Kołysany potomek zasypiał na plecach, no ekstra na prawdę sprawa. Nie warto targać wózka, męczyć się z nim na piachu morskim, w górach to już w ogóle. Szczerze polecam.
wystawa PRL |
11. Plecak - taki na rzeczy codzienne, na wycieczki. My mieliśmy za mały i ciężko było zapakować się na cały dzień. Wyjście na plażę wiązało się z zabraniem mnóstwa rzeczy - ręczniki, stroje, jedzenie, ubrania dla Młodego - na ciepło i zimno, pieluchy, chusteczki, wody, przekąski, bluzy dla nas... W sytuacji kiedy jeden rodzic ma Malucha na plecach, a drugi plecak, powinien on być większy.
Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń