Długo szukałam jakiegoś rozwiązania, by zrobić woreczek sensoryczny z czymś płynnym w środku. Próbowałam w koszulkach do segregatorów, zaklejonych taśmą, w woreczkach strunowych, ale zawsze coś przeciekało, taśma, niby izolacyjna, puszczała. W końcu trafiłam na stronę taką i wszystko stało się proste.
W lodówce miałam stary okład żelowy, w niebieskim kolorze. Rozmontowałam go. Folię do laminowania, przeciętą nie w połowie, tylko trochę dalej, skleiłam z dwóch stron prostownicą do włosów i przełożyłam żel. Dodałam trochę wody, żeby nie był taki ciemny (chociaż później okazało się, że mogłam bardziej rozrzedzić), wsypałam muszelki, kamienie i nawet dwie papierowe srebrne rybki, a na koniec brokat by zwiększyć efekty specjalne.
Zalaminowałam trzeci brzeg za pomocą prostownicy i gotowe. Nic nie wypływa. Młody na razie średnio zainteresowany tym gadżetem, chyba jednak jest już za duży na to, ale może ktoś skorzysta. My póki co się nie poddajemy i coś jeszcze wymyślimy z tym. Grunt, że coś z naszych wspaniałych wakacji zostało zamknięte szczelnie i jest do czego wracać wspomnieniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz