Ale zanim to, to zabawiliśmy się w oglądanie naszej ulubionej Ulicy Czereśniowej, a tam zobaczyliśmy, że i ludzie i zwierzęta też przygotowują się do zimy.
Dopiero potem zabraliśmy się do pudełka. Dno jego wysypane jest ryżem czerwonym i pomarańczowym, kaszą gryczaną (brąz) i jaglaną (żółty). To wszystko wymieszałam z cynamonem, nic nie kojarzy mi się bardziej z jesienią, jak cynamon właśnie. Dodatkowo mamy taki woreczek zapachowych różnych listków i drewienek, więc to też dodało zapachu naszemu pudełku.
Poza tym umieściłam ziarenka dyni, dary jesieni - kasztany, żołędzie, szyszki, orzechy włoskie i laskowe, jarzębinę, liście suszone, pod którymi ukryłam jeża z masy solnej - wykonany rodzinnie kilka dni temu.Z drucików kreatywnych wykonałam drzewo, włożyłam pudełko ala drewniane, łyżeczkę, korę drzewa i tak powstało pudło. Starałam się, żeby kasztany miały też łupiny, a żołędzie czapeczki, żeby małe rączki pracowały, zdejmując je.
A jak się tym bawiliśmy? Najpierw zostawiłam pudło i Młodego samego, chłopak badał, wąchał, brał do buzi, sypał, obrywał jarzębinę i bawił się generalnie jak chciał. Zabawa polegała głownie na wyciąganiu wszystkiego i dotykaniu.
A tu już mama podsunęła pojemnik, żeby zerwaną jarzębinę wrzucać do pudełka. Być może Młody też by na to wpadł, fascynacja wrzucaniem i wyrzucaniem trwa w pełni, ale nie doczekałam tego.
Tu też była mała ingerencja mamy, pokazałam jak nabić jarzębinę na kolce, potem Młody sam działał. Nabijał na kolce wszystko co miał w rękach.
Tak, wiem jeże nie noszą jabłek,ale nie mogłam się powstrzymać.
A tu nasze jesienne drzewo, druciki nabite były w dziurki , więc łatwo było je rozbroić, małe rączki dokonały dzieła zniszczenia. W końcu to jesień, więc nie tylko kolorowe liście muszą spadać z drzew, kolorowe gałęzie też mogą :)
Z czasem zabawa przeniosła się do środka pudełka, zapewnione zostały wrażenia dotykowe stopom. A potem Młody masował się szyszką. Generalnie w wakacje często mieliśmy szyszkę w wózku i w autobusie podczas długiej drogi masowaliśmy stopy i całe ciało. Łaskotki to jest to, więc i chichot był.
Kolejny etap zabawy to wysypanie wszystkiego na podłogę i zwycięstwo męskiej natury, czyli nasz syn zaczął po tym wszystkim jeździć swoimi samochodami. Skrzętnie je wcześniej ukryłam, żeby nie przeszkadzały mu w działaniach kusząc, ale i tak je wypatrzył.
W końcu przyszedł czas na podwieczorek i wyjście na dwór, by powitać jesień jeszcze bardziej. Zjedliśmy sobie muffinę marchewkową - kto chce przepis niech pisze. Pycha są :) dodatkowo pachną cynamonem.
Włożyliśmy kalosze i poszliśmy biegać po kałużach. A mama wyciągając odkurzacz wpadła na genialny pomysł ochrony dywanu-a przy tym powstała duża piaskownica - ziarnowica, jesienna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz