niedziela, 8 maja 2016

Motyle, motyle, motyle

Ostatnio zafascynowaliśmy się motylami. Młody po lekturze Bardzo głodnej gąsienicy, zaczął bawić się w motyla, więc wykorzystałam to. Zrobiliśmy sobie przygody z książką. Najpierw uczyliśmy się wiersza M. Kownackiej:
 Motyle, motyle , motyle
Jest ich w ogrodzie tyle.
Nad kwiatami wiodą igraszki
Czerwieńczyki, żeglarze, modraszki.
Leciuteńkie, lotne, kolorowe
Pawie oczka i pazie królowej
Piją nektar, zapylają kwiatki
Nie będziemy ich łapać do siatki.
Pędzle! Farby! Bajka kolorowa!
Na wyścigi – motyle malować!

Nauka polegała na bieganiu i machaniu skrzydełkami przy recytacji Mamy, udawaniu zapylania kwiatu, picia i malowania. Młody zapamiętał dość dużo z wiersza, zwłaszcza, że powtórzyliśmy go kilka razy. Potem obejrzeliśmy pawie oczka i pazie królowej w internecie.
Wykorzystam też moje przedszkolne koło, znalezione kiedyś w internecie do oglądania cyklu motyla, powtórzyliśmy sobie przy tym wszystkie wiadomości z Bardzo głodnej gąsienicy. Pierworodny słowo w słowo opowiada, że leżało jajeczko, wykluła się głodna gąsienica, zbudowała sobie domek - kokon, a w końcu się stała pięknym motylem.



Kolejną naszą aktywnością było wykonanie przebrania, Dziecię otrzymało moją zieloną koszulkę, a potem wspólnie przygotowaliśmy opaskę. Nasz dwulatek przyklejał elementy - oczy bardzo głodnej gąsienicy, ja za pomocą zszywacza przyczepiłam czułki.

Przebrana głodna gąsienica zaczęła szukać czegoś do jedzenia. Powtórzyliśmy zabawę z szukania ogonów . Młody biegał i szukał rozłożonych w różnych miejscach elementów, przynosił je, a ja układałam w kolejności.Materiały drukowane kilka lat temu tu:
Kiedy wszystkie produkty zostały znalezione, przeczytaliśmy po kolei książeczkę, nasza mała głodna gąsienica udawała, że zjada wszystkie rzeczy. Faktycznie była tego ogromna liczba. Potem mieliśmy obrazek kokonu i motyla. Gąsienica przeobraziła się we wspaniałego motyla. Znów kilka razy pobawiliśmy się w motyle.Zabawa przednia, a z przebraniem Dziecię w ogóle nie chciało się rozstać.
By dopełnić zabawy przyczepialiśmy części motyla do styropianu. Tułów z czułkami i cztery skrzydła. Niestety w naszym sklepie były tylko zwykłe pinezki, bez tych plastikowych dużych główek i Młodemu było ciężko wczepiać. Stanęło na tym, że ja wkładałam, a on przybijał - popychał palcem, w poniedziałek kupimy większe pinezki. Układaliśmy motyla w sumie chyba pięć razy (fascynacja taka, że szok), i za każdym razem coraz lepiej mu szło układanie wzoru, na koniec mylił tylko górne i dolne skrzydła. Wzory do ściągnięcia tu.

Następnie wykorzystaliśmy na szybko element gry dotyczący cyklu motyla i szybko ułożyliśmy sobie w kolejności. O grze będę jeszcze szerzej pisała.
A na koniec wykonaliśmy naszą pracę - Motyle na łące. Motyli stworzyliśmy chyba ze sto, przykleiliśmy tylko kilka. Wykonane tradycyjną metodą odbijania, ja wcześniej wycięłam koła, Młody malował połowę farbami, składaliśmy na pół, on "głaskał" i rozkładał. Potem wycięłam kształty. Namalowałam kwiaty na łące, po czym Dziecię przykleiło motyle.
Tak to nasze motylowe działania się skończyły, ciut zgłębiliśmy motylowe tajemnice czułek, teraz idziemy tropić je na łąkę. I tak się złożyło,żę zupełnie przypadkiem nasze działania pasują pod projekt 12 sekretów :)
http://tosioweigraszki.blogspot.com/2015/06/projekt-blogowy-12-sekretow.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz