"Zbudźcie się, zbudźcie moje dzieci, niebawem wiosna przyleci..", już z pamięci cytujemy fragmenty książki "Dzieci korzeni", tyle razy czytaliśmy ją przed nem. Jest to niezwykła jak dla mnie nowość.
Prawda, że chce się dotykać? |
A w zasadzie nowość dla nas, ale nie nowość dla innych, bowiem książka liczy ponad sto lat, napisana została w 1906 r. U nas w Polsce wydana została dopiero teraz w pierwszy dzień wiosny. Tak szacowny wiek zobowiązuje, żeby być czymś wyjątkowym i wartościowym. I tak właśnie jest z tą pozycją. Już sam sposób jej wydania - twarda oprawa, płótno podklejone na okładce, bardzo dobrej jakości papier, jednym słowem elegancja, sugerują, że jest ona inna niż wszystkie książki dla dzieci, a tym samym narzuca się nasz stosunek do niej, jakoś naturalnie ją szanujemy, z przyjemnością oglądamy, dotykamy.
Została napisana przez Sibylle von Olfers, wielkie ukłony dla niej za niezwykłe obrazy. Książka ta jest picturebookiem, a więc obraz ma tu istotne znaczenie. Jest uzupełnieniem, dopełnieniem treści, jej kontynuacją.Nie znam się na niuansach malarskich, ale ilustracje nawet laika zachwycają.
to przejęcie na buzi, skupienie, i ręka po dziecięcemu trzymająca pędzel.. |
Mamo, podoba ci się? |
Jest to związane z koncepcją książki. Oparta jest ona o pory roku, dzieci budzone przed wiosną, muszą wszystko przygotować, by potem, kiedy wybuchnie cała seria barw, mogły i one pochwalić się kolorowymi strojami, współgrającymi z trzymanymi przez nimi roślinkami, muszą obudzić i pomalować chrząszcze itp. Symbolicznie pokazany jest wzrost kwiatów, ich wyjście na powierzchnię. Potem nastaje piękne lato, swobodne zabawy małych żartownisiów, wplecione w przyrodę, aż do jesieni, kiedy dzieciaczki muszą uciekać przed chłodem i silnym wiatrem, by zimą zapaść w sen.
scena, która śmieszy nasze Dziecię - urwis ślimaka przestraszył |
Całość dopełniona jest krótkim rymowanym tekstem. Gdyby zastanowić się dla kogo jest owa książka, to należałoby powiedzieć, że przedszkolaki miałby z niej największą pociechę, dla nich już zmiana pór roku jest czytelna. Ale moje dwuletnie dziecko również polubiło i cytuje sobie treść tej książki. Ja, dorosła kobieta również odnajduję tu coś dla siebie, nie tylko piękne obrazy, ale i myli, refleksje, jak te o przemijaniu. Więc chyba jak to z klasyką bywa, jest to pozycja ponadczasowa i ponadwiekowa.
Klimatyczne ilustracje. Sięgniemy po nią na pewno.
OdpowiedzUsuńwarto
UsuńKsiążką jestem oczarowana, na razie wirtualnie. Nurtuje mnie pytanie czy Ejsmond mógł ją znać? http://chatkanasowichnozkach.blogspot.com/2015/04/basn-o-ziemnych-ludkach.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Sama pytasz sama znajdujesz odpowiedź :) Oryginalne Dzieci korzeni to jednak coś lepszego wg mnie
UsuńNo i już mam odpowiedź;) http://kulturaliberalna.pl/2016/03/15/paulina-zaborek-recenzja-dzieci-korzeni-sibylle-von-olfer-kl-dzieciom/
OdpowiedzUsuńdla zainteresowanych tematem:)
Piękna książka, bardzo chętnie po nią sięgniemy.
OdpowiedzUsuńpiękna, faktycznie piękna :)
UsuńCałkiem inna niż wiele typowych książeczek gdzie pełno kolorowych komputerowych obrazków... Ale czy gorsza? Myślę że wręcz przeciwnie... Ma jakiś taki klimat... Taka " inna" jest :-)
OdpowiedzUsuńto właśnie jej zaleta, przy masie drukowanych obrazków komputerowych, dobrze że jest coś innego i tak ładnie wydanego
UsuńFascynuje mnie ta ponadstuletnia historia książki ;-) Przypominają mi się też stare książki mojego wujka, które dostawał jako dziecko, wydawane w latach 20-30-tych, jest coś w nich podobnego do tej secesyjnej linii i uroczej prostoty. Marzę o tej książce :)
OdpowiedzUsuńMnie też najpierw zainteresowała historia, taka książka z takim wiekiem na karku, to musi być coś, potem doczytałam, że to dla siostry było narysowane, interesujące, a teraz to już tylko obrazy podziwiam
Usuń