niedziela, 27 sierpnia 2017

Misie Patysie

Ostatnio pisałam Wam o zabawie inspirowanej książką Franklin uczy się współpracy "Wyścig Wozików" - przeczytacie o tym tu. Tym  razem zorganizowaliśmy też zabawę inspirowaną książką A.A. Milne "Chatka Puchatka" - Misie Patysie. Zabawę tę wymyślił sam Kubuś Puchatek, natchniony rzuceniem szyszki do wody. Kto nie zna, niech poczyta, oto fragment książki.



"Właśnie wszedł na mostek. A że nie patrzył, którędy idzie, potknął się o coś, szyszka wypadła mu z łapki i wleciała do wody.
– Masz ci los! – powiedział Puchatek, gdy szyszka płynęła sobie wolno pod mostem. Po czym wrócił z powrotem po nową szyszkę jodły, do której miał już rym. Nagle pomyślał, że zamiast szukać szyszki, może byłoby lepiej stanąć i popatrzeć na rzekę, bo dzień był cichy i spokojny. Więc położył się na brzuszku i spojrzał na rzekę, która wolno płynęła pod spodem... I nagle zobaczył swoją szyszkę jodłową w dole pod mostem.
– To zabawne – rzekł Puchatek – upuściłem ją z tamtej strony, a ona sobie wyszła z tej. Ciekaw jestem, czy inna szyszka zrobi to samo. – I poszedł po więcej szyszek.
Druga szyszka zrobiła to samo i wszystkie szyszki robiły to samo. Wtedy Puchatek rzucił dwie szyszki na raz i wychylił się przez most, żeby zobaczyć, która z nich wyjdzie pierwsza. I jedna z nich wyszła, a że obydwie były jednakowe, Puchatek nie wiedział, czy wygrała ta, którą sobie upatrzył, czy tamta. Potem rzucił jedną dużą szyszkę i jedną małą. I duża wyszła pierwsza, tak jak sobie tego życzył, a po niej dopiero wyszła mniejsza, czego też sobie życzył. To znaczy, że wygrał dwa razy... i gdy wrócił do domu na podwieczorek, był wygrany trzydzieści sześć razy, a przegrany dwadzieścia osiem, co znaczy, że... że trzeba odjąć dwadzieścia osiem od trzydziestu sześciu. I to właśnie znaczy.
I był to początek gry, zwanej przez Maleństwo „Misie-patysie”, gry, którą wymyślił Puchatek i w którą on i jego przyjaciele grywali zwykle na skraju Lasu. Tylko że zamiast szyszek brali patyczki, które łatwiej było znaczyć."
Razem z naszą Gminną Biblioteką zorganizowaliśmy taką zabawę dla Maluchów i Starszaków. My z naszym Pierworodnym bawimy się w nią za każdym razem jak mijamy jakiś most.
Jak wszystko wyglądało? Popatrzcie sobie i inspirujcie się :)

 Najpierw zaczęło się wszystko od plakatu. W oznaczony dzień stawiliśmy się w Bibliotece.
Zaczęliśmy od malowania patyków, żeby się odróżniały, naśladowaliśmy przy tym Kubusiowych przyjaciół, sugerując się opowiadaniem "Kubusiowe zawody" z serii Kubuś i Przyjaciele, wydawnictwa Egmont. Potem pobawiliśmy się trochę - skoro mowa o Kubusiu, to naturalnym skojarzeniem jest miodek, z nim też była związana pierwsza konkurencja. Dzieci ochoczo zlizywały go z talerzyków.


Potem przeczytaliśmy wspólnie opowiadanie o Misiach Patysiach i zorganizowaliśmy quiz. Hitem okazała się piszczałka, do której trzeba było dobiec, jeśli znało się odpowiedź. A pytaliśmy o różne trudne rzeczy - kto jest najlepszym przyjacielem Kubusia, kto wygrał zawody, jakiego koloru był patyk Kubusia Puchatka, a na jaki kolor pomalował patyk tygrys, w jaki sposób rzucił patyk Krzyś, kto napisał Kubusia Puchatka (tu pojawił się problem dwóch tajemniczych liter u autora A. A., wy wiecie jak to rozszyfrować?), itp. Przy okazji duże brawa dla Oliwki, która dzielnie czytała kolegom i koleżankom.
Na koniec pobawiliśmy się z naszymi patykami, chcieliśmy je trochę rozćwiczyć przed pływaniem, rzucaliśmy nimi na odległość, biegaliśmy, kręciliśmy, nosiliśmy na głowie, łapaliśmy, palcach, a na koniec nawet mówiliśmy do nich, nakłaniając do szybkiego wypłynięcia.
Potem poszliśmy na nasz most i na trzy cztery rzuciliśmy patyki do wody. Po chwili z drugiej strony mostu wypłynął pierwszy z nich - brawo Tosia. Niektóre niestety ugrzęzły w roślinkach i nie chciały się ruszyć. Na takie uparciuchy mamy znalazły sposób rzucając w nie lub popychając gałęzią.
To kto ma ochotę pobawić się tak u siebie? Przy okazji warto wspomnieć, jako ciekawostkę, że na świecie odbywają się nawet Mistrzostwa Świata w tę grę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz