A mowa o serii Pan Kuleczka, W. Widłaka.
Wszystko to znamy z domu. I to właśnie owa normalność, zwyczajność są sednem tej książki. To one sprawiają, że książka jest rodzinna, ciepła. Mówi o tym za czym sami zapewne często tęsknimy, o bliskości w relacjach, życzliwości, miłości, a przede wszystkim o czasie. Gdybym miała jednym słowem powiedzieć o czym jest dla mnie ta książka - to właśnie tak bym powiedziała, jest o tym, że ma się zawsze czas, w książce płynie on leniwie. Pan Kuleczka jest cierpliwy, spokojny, nie goni nigdzie, jest tu i teraz, tak, jakby ta jedna chwila -ognisko, awaria lampy czy mgła, były najważniejsze. Podejmuje on taką drogę uważności. Można powiedzieć, że jest opiekunem idealnym - czujnym, cierpliwym, kochającym, obserwującym, nie wyręcza, motywuje, zawsze wysłucha, doradzi, doskonale potrafi sobie poradzić ze swoimi podopiecznymi, którzy maja niełatwe charaktery. A o ich temperamencie dokładnie mówią imiona bohaterów - Pypeć jest właśnie pypciowaty, spokojny, flegmatyczny, zamyślony, taka gapa, a Katastrofa - tu chyba komentarz zbędny :)
Pan Kuleczka doskonale ich rozumie czy to wtedy, kiedy boją się mgły, czy kiedy zapodzieją im się "różowe okulary". Ot taka sytuacja z książki - kaczce Katastrofie śnił się koszmar, gonił ją olbrzym. Jak Pan Kuleczka sobie poradził z jej strachem? Otóż, wytłumaczył, że ten olbrzym chce się zaprzyjaźnić, że wchodzi do snów różnych ludzi i szuka bliskiej osoby, ale ponieważ jest duży, wszyscy się go boją i uciekają, a on tak naprawdę jest samotny. Genialny sposób na dziecięce lęki.
Obecnie książek w serii jest siedem. My mamy dwie i stopniowo będą pojawiały się następne. O tym, że są warte zakupu świadczy fakt, że moje dwuletnie dziecko potrafi wysłuchać czterech opowiadań pod rząd. Fakt, że nie są one za długie, ale krótkie również nie. Czasami się zastanawiam od jakiego wieku jest ta książka, bo, że do stu albo i więcej lat, nie mam wątpliwości.
Dolna granica jest problemem. Moje Dziecię słucha opowiadań, rozumie je, ale na pewno nie ogarnia drugiego dna owych historii. Nie jest na razie w stanie odkryć całego ich piękna. Niektóre cytaty są bardzo dojrzałe. To kolejna rzecz, która mnie ujmuje w panu Kuleczce, jako książka dla dzieci nie jest infantylna. Pisana prostym językiem, ale mądrym, nie spłyconym. Ot chociażby słowa Pana Kuleczki, że niektórzy nie potrzebują różowych okularów czy kaczki Katastrofy, że ich "rodzina" to takie puzzle, gdzie wszystko do siebie pasuje. Mam wrażenie, że są to opowiadania, które dziecko odkrywa stopniowo, najpierw poznaje treść, taką gołą, dosadną - np. pieką ciasto, układają puzzle, później zauważa relacje, a na końcu odkrywa te "smaczki", motta życiowe.
I na koniec coś jeszcze co mi się podoba, ilustracje. Znakomicie są dobrane do treści książki, takie rozmazane akwarelki, nie krzykliwe, ale pełne ciepła, delikatności, spokoju. Nie ma ich dużo, jeden, dwa obrazujące dany fragment, ale to jest tylko zaleta. Można skupić się na treści. Polecam Małym i Dużym.
Wstyd się przyznać, ale nigdy nie czytaliśmy "Pana Kuleczki"...
OdpowiedzUsuńO widzisz i fajnie, bo nawet się zastanawiałam czy pisać o takiej oczywistej książce, która każdy zna. A jednak nie każdy i fajnie, nadróbcie brak, ciekawa jestem czy się spodoba
UsuńMy znamy Pana Kuleczkę, ale akurat tej części nie ma w naszej bibliotece. Chyba po prostu ją kupimy, bo to jedna z najpiękniejszych serii dla dzieci :)
OdpowiedzUsuńJa tez chce zgromadzić wszystkie części,warto nawet do poczytania sobie przed snem
UsuńZgadzam się co do słowa - seria piękna i wizualnie i treściowo. Zdecydowanie warto poznać już we wczesnym dzieciństwie, a dla "drugiego dna" wracać i wracać...
OdpowiedzUsuńtytuł-cytat to z Fredry; czytanie w kąpieli w sumie lubię, ale nie polecam - żeby się źle nie skończyło :)
UsuńBrawo,brawo��
UsuńO serii słyszałam, ale jeszcze nie czytałyśmy jej z moją dwulatką. Koniecznie musimy nadrobić zaległości. Moja Rózia też lubi długie czytanie, więc na jednej historyjce z pewnością się nie skończy.
OdpowiedzUsuń