niedziela, 26 marca 2017

Żółw Franklin zamieszkał u nas

Wszystko zaczęło się od mojej tęsknoty za łazankami. Od marzeń przeszłam do czynów i zaczęłam gotować. Traf chciał, że trochę makaronu wysypało nam się na dywan. Młodzież podeszła i zapytała co to, jak nazywa się ten makaron. Ma fazę na pytanie o różne kształty makaronu. Kiedy się dowiedział stwierdził, że to wygląda jak w skorupie żółwia i poprosił o zrobienie żółwia.


Mama wzięła więc wytłoczkę po jajach, posmarowaliśmy ją klejem, Młody przyklejał makaron. Po wyschnięciu pomalował na zielono, a na końcu przykleił do szablonu z głową, nogami i ogonkiem.

Potem tylko pozostało dokleić oczka i gotowe. Był dumny ze swojego Franklina, a ja z niego, że taki niepełny trzylatek, a tak fajnie kojarzy do czego można użyć różnych rzeczy, że kojarzą mu się z czymś.



2 komentarze:

  1. Kreatywność u dzieci jest niesamowita. Piękny Franklin z tych łazanek. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) teraz będziemy urządzać na wzór franklina wyścigi wozików, Franklin inspiruje

      Usuń