wtorek, 21 kwietnia 2020

Dzika strefa zabaw

Pokazywałam Wam kiedyś nasze ogrodowe konstrukcje, raz na jakiś czas ulegają one zmianom. 


Jakiś czas temu, znów pobawiłam się wkrętarką i powstały nowe konstrukcje.

Domek najpierw zyskał dach, stał się bazą, namiastką statku pirackiego, rakietą, z czasem zaczął bardzo fascynować chłopaków, jako miejsce wspinaczkowe, wobec tego zamontowałam im dwie deski na górze, żeby mogli na nich siadać. Mają teraz znakomite bocianie gniazdo do obserwacji nadciągających wrogów.

 

 
 W środku mamy tablicę i mnóstwo potrzebnych rzeczy, w tym wąż strażacki.

Kuchnia błotna musiała zostać powiększona, dla dwóch braci, stała się za mała i za niska. Okazało się, że bardzo potrzebna jest woda, zrobiliśmy z butelki po wodzie demineralizowanej pojemnik, do niego włożyłam worek po soku z kranikiem. Po wycięciu w butelce dziury na kranik, całość zamontowałam na domku.

Całkowitą nowością na naszym dzikim terenie okazał się samochód. Wykorzystałam do niego skrzynki z naszego warsztatu, o który pisałam tu. Poza tym wykopałam na nowo opony i umieściłam po bokach pojazdu, do tego kierownice, lusterko i można jechać.
Od samochodu do domku prowadzi deska, potrzebna jest zwłaszcza dla mniejszego, żeby wspinać się na dach, ale i dla starszaka, jeśli chce nie dotykając ziemi chodzić po statku, bo w dole rekiny straszą.

Samochód może też służyć do ugotowania na nim obiadu.
Dzięki kuchni mamy mnóstwo garnków, chłopaki ostatnio ustawiali je według wielkości i chodzili po nich, jak po ścieżce, Potem starali się mijać, kombinowali, jak nie spaść, a na koniec urządzili sąsiadom koncert, grając na garnkach. Nie wiem czy wiecie, ale garnki mogą być dużym i małym potworem, duży garnek skacze i łapie mały garnek.


Największą frajdę mojej młodzieży sprawia z całej konstrukcji dół w ziemi, miała tam powstać piaskownica. Chłopaki siedzą tam i robią wykopki, szukając jądra ziemi, zalewają go wodą, robią wodospady, skaczą przez niego, układają deski do przechodzenia, i wiele, wiele innych. Zwykły dół, a tyle radości.



I wiecie, co jest najfajniejsze, koszt tej konstrukcji. Kosztował nas tyle co wkręty i kątowniki. Blachy, deski, skrzynki, opony, mamy znalezione lub od kogoś. Farbę znalazłam w piwnicy dziadka, przeterminowana jest od 4 do 6 lat, i jest do metalu, ale czy mi to przeszkadza? Kierownice i inne elementy samochodu, też mamy od kogoś, także, nawet, jeśli nie korzystaliby z domku, nie byłoby i żal wydanych pieniędzy. Na szczęście ich wyobraźnia jest ogromna i wykorzystują bazę do wszystkiego. Zastanawiam się tylko jak długo wytrzyma ta biel ścian :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz