środa, 9 maja 2018

Indiańskie urodziny

Jak co roku, w maju, obchodzimy urodziny Starszaka. Tym razem po wielu zmianach, stanęło na urodzinach indiańskich. Przeważyło to, że Syn jest wielkim fanem ognisk i kiełbaski na kiju.
Zaczęliśmy od dekoracji, dałam mu wycięte namioty z szarego papieru, ziemniak do odbijania ww kształcie trójkąta i farby. Ozdabiał stempelkami.


Przygotowaliśmy też dla każdego z gości opaski z piórami, karteczki z indiańskimi imionami, ozdobiliśmy starą drabinę, pod nią umieściłam worek z ziemniakami, wypchany słomą, ozdobiony piórami.


Urodziny zaczęliśmy od przywdziania opasek, pomalowania białych twarzy w wojenne barwy, przećwiczenia okrzyku i tańca indiańskiego. Następnie "Wielki bizon", czyli Tatuś, w stroju indiańskim zabrał małych Indian na wyprawę. Musieli czołgać się w tunelu, przejść ścieżkę, tor przeszkód - chodzili po deskach, paletach, oponach. Następnie udali się na polowanie - szukali w trawach maskotek zwierząt.

Potem nastąpiło strzelanie z łuków. Mieliśmy w planach jeszcze gonitwę i łapanie Wielkiego Bizona za ogon, przechodzenie pomiędzy pajęczą siecią oraz przeciąganie liny, ale zapomnieliśmy o tym.
Na koniec było ognisko. Młody dopytywał wciąż o nie, więc tego elementu nie mogło zabraknąć. Co tam tort, ważne, że były kiełbaski. Wcześniej Tatuś z Młodym otoczyli okrąg kamieniami, zbudował stosik z patyków.

Jeśli chodzi o menu to zrobiłam kruche ciastka w kształcie namiotów, piór i Indian. Poza tym kulki z kaszy jaglanej z powtykanymi szaszłykami z piórami. Z wafelków po lodach, paluszków i czekolady, zrobiłam indiańskie namioty. Stół udekorowałam drewienkami, korą drzewa, na której poukładałam muffiny.


Najciekawiej było z tortem, a konkretnie ze świeczkami. Tort był zwyczajny, prostokątny, na nim umieściłam figurki Indian, tipi, canoe, konie i ognisko z paluszków. Stanąć miały na nim 4 świeczki. Oczywiście stanęły, ale okazało się, że nie da się ich zapalić. W jakiś przedziwny sposób kupiłam niezwykłe świeczki, które miały palić się i emitować różne barwy. Niestety barwnik w nich wyparował, więc nie paliły się wale. Na szczęście miałam świeczkę z cyfrą 4 i ją zapaliliśmy.
Dzieć zachwycony, ledwo goście wyszli już pytał jakie urodziny zrobimy za rok. Fajnie było.
Inne nasze urodziny tu:
-z pojazdami - tu 
-misiowe - tu
-z Zygzakiem - tu

4 komentarze:

  1. Fajnie, fajnie. Indian też lubię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny pomysł na urodzinową zabawę! Na pewno wymagało to sporo pracy i przygotowań z Twojej strony, ale po zdjęciach widać, że było warto :)

    OdpowiedzUsuń