Realizując te cele w pewną deszczową niedzielę stworzyłam domowe klasy. Na podłodze przykleiłam taśmę szarą, tworząc klasy. Nasz ludzik nie ma głowy, nie zmieściła się. Ale dokleimy, jak ten nam się zniszczy.
Tradycyjna zabawa z przesuwaniem nogą woreczka ze skakaniem na jednej nodze, jest jeszcze za trudna, chociaż Młody próbuje. Na razie same skoki z pola na pole stanowią atrakcję samą w sobie.
Staramy się nie deptać po liniach, rzucać precyzyjnie woreczek na określone pole, ćwicząc celność. Poza tym linie wykorzytujemy do chodzenia po nich i ćwieczenia równowagi. Dodatkowo poznajemy cyfry, utrwalają się one naturalnie. Wiadomo, że dzieci uczą się najlepiej w ruchu, więc przy skakaniu liczymy sobie. Młody, jako fan samochodów jeździ po każdej cyfrze, zaznajamia się z kształtem. Ostatnio nawet dobieraliśmy do każdej z nich odpowiednią liczbę klocków, przez co doskonaliliśmy matematykę. Same plusy. A dla mamy okazja do wspomnień.
Proste w wykonaniu i przyjazne dla dzieci. Już wiem, co dzisiaj będziemy robić :)
OdpowiedzUsuń