Od kilku lat, konkretnie od 3, czyli czasu, kiedy nasz potomek stał się na tyle kumaty, żeby rozumieć wszystko, w święto Trzech Króli bawimy się w migdałowego króla. Nie jest to mój wymysł, tradycja ta znana jest na świecie, a nawet w Polsce była obecna.
U nas wygląda to tak, że piekę ciasto i umieszczam w nim migdał (jeden lub dwa). Kto go znajdzie w swoim kawałku zostaje migdałowym królem i wydaje polecenia. Żeby było sprawiedliwie, królem jest się przez godzinę, a potem zjadamy drugą połowę ciasta, w której jest drugi migdał i zmieniamy króla. Zazwyczaj piekłam jakieś dekoracyjne ciasto lub muffiny, w tym roku postanowiłam postawić na tradycję i posiłkując się przepisami na ciasto trzech króli, zrobiłam piękną drożdżową koronę. Jednak okazało się, że w smaku nie dość, że jest ona w ogóle nie słodka, to wyszła ogromna. Szybko posiłkowałam się ciastem jabłkowym, ozdobionym dodatkowo koroną.
W tym roku ciasto zabraliśmy do znajomych, umówieni byliśmy na kolędowanie. I co ciekawe, mimo że były dwa migdały w cieście, nie znalazł ich nikt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz