Wszystko ma jakiś początek, który pozwala uruchomić lawinę dalszych zdarzeń. Tym razem wszystko zaczęło się od zrobienia gwiazdy kolędniczej na konkurs. I tak od tego pojawił się pomysł "a może by tak pokolędować po domach pierwszy raz w życiu?".
Moje chłopaki podchwycili pomysł, znaleźliśmy drugą rodzinę szaleńców i poszliśmy po domach. Początki były trudne, bo jednak trzeba trochę w sobie przełamać wstydu, lęku, że wychodzi się przed szereg, że co ludzie powiedzą, strach, że przecież ja nie umiem śpiewać. Kolędowanie z małymi dziećmi - najmłodsze ma 4 miesiące, też do najłatwiejszych nie należy, trzeba wszystkich zgrać, dzieci mają swoje humory.
Ale na koniec mamy refleksję - kolędowanie jest piękne. Każdy z nas doszedł do podobnych wniosków i cieszymy się, że dzieciom mieliśmy okazję pokazać czym ono jest, że miały możliwość, a my z nimi, dotknąć tradycji. Nasz Pierworodny sam domaga się kolędowania i wcale nie dlatego, że dostaje za to coś słodkiego. Stwierdził, że tak wesoło jest na tym kolędowaniu.
Każdy z nas miał jakieś przebranie - były anioły, Maryja, Jezusek, pasterze, królowie. Mieliśmy role mówione plus kolędy. W każdym domy, jaki odwiedziliśmy byliśmy bardzo ciepło i serdecznie przyjęci, w niektórych było zdziwienie, w innych wzruszenie, ale wszędzie radość. Nasze dzieciaki spisały się na medal. Kto ma możliwość niech kiedyś pokolęduje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz