niedziela, 7 stycznia 2018

Zimowa matematyka

Ostatnio Młody ma dwie aktywności, które go ciekawią - zdjęcia i liczenie. Połączyliśmy jedno z drugim. Wymyśliłam mu zimową zabawę z liczeniem, a on zrobił mi zdjęcia.


Najpierw z kubków powstały bałwany. Kto nas czyta, wie, że ulubione imię mego syna to Belis, więc wszystkie bałwanki nazywają się właśnie tak - Belis. Logiczne. Młody przyklejał oczy, nosy i guziki.
Gdy przeschły bawiliśmy się w liczenie.
1. Proste - ile jest wszystkich?
2. Dodajemy - Stoją dwa bałwanki, dochodzi jeszcze jeden, ile ich jest?, itp.
3. Odejmujemy - Stało 5 bałwanków, dwa się roztopiły. Ile zostało?, itp.
4. Tyle samo -  Ułóż tyle bałwanków ile ja kul

5. Opowiadamy bajkę o Królowej lodu i bałwankach i poznajemy cyfry- Królowa lodu stworzyła jednego bałwanka, ale był on samotny, zaprosiła więc drugiego bałwanka. Dwa bałwanki chciały bawić się w berka, ale nudno było ganiać się we dwóch, zaprosiły trzeciego...itd.

I najfajniejsza część na koniec - zgniatamy kulkę śniegową z papieru, ustawiamy bałwanki w piramidkę i rzucamy do celu. Po rzutach układamy papierowe krążki, tyle ile udało nam się przewrócić bałwanków, w rzędach i określamy kto wygrał i o ile miał więcej, mniej.



Uff to była solidna porcja matematyki ale w jakiej przyjemnej formie. Młody nie czuł, że zmuszam go do liczenia, przesuwał bałwanki, słuchał mini opowieści, bo tym są zadania z treścią typu dodajemy, odejmujemy. A dodatkowo poćwiczył celność i precyzję przy bałwankowej wieży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz