Ostatnio pisałam Wam o zabawie inspirowanej książką Franklin uczy się współpracy "Wyścig Wozików" - przeczytacie o tym tu. Tym razem zorganizowaliśmy też zabawę inspirowaną książką A.A. Milne "Chatka Puchatka" - Misie Patysie. Zabawę tę wymyślił sam Kubuś Puchatek, natchniony rzuceniem szyszki do wody. Kto nie zna, niech poczyta, oto fragment książki.
"Właśnie wszedł na mostek. A że nie patrzył, którędy idzie, potknął się o coś, szyszka wypadła mu z łapki i wleciała do wody.
– Masz ci los! – powiedział Puchatek, gdy szyszka płynęła sobie wolno
pod mostem. Po czym wrócił z powrotem po nową szyszkę jodły, do której
miał już rym. Nagle pomyślał, że zamiast szukać szyszki, może byłoby
lepiej stanąć i popatrzeć na rzekę, bo dzień był cichy i spokojny. Więc
położył się na brzuszku i spojrzał na rzekę, która wolno płynęła pod
spodem... I nagle zobaczył swoją szyszkę jodłową w dole pod mostem.
– To zabawne – rzekł Puchatek – upuściłem ją z tamtej strony, a ona
sobie wyszła z tej. Ciekaw jestem, czy inna szyszka zrobi to samo. – I
poszedł po więcej szyszek.
Druga szyszka zrobiła to samo i wszystkie szyszki robiły to samo. Wtedy
Puchatek rzucił dwie szyszki na raz i wychylił się przez most, żeby
zobaczyć, która z nich wyjdzie pierwsza. I jedna z nich wyszła, a że
obydwie były jednakowe, Puchatek nie wiedział, czy wygrała ta, którą
sobie upatrzył, czy tamta. Potem rzucił jedną dużą szyszkę i jedną małą.
I duża wyszła pierwsza, tak jak sobie tego życzył, a po niej dopiero
wyszła mniejsza, czego też sobie życzył. To znaczy, że wygrał dwa
razy... i gdy wrócił do domu na podwieczorek, był wygrany trzydzieści
sześć razy, a przegrany dwadzieścia osiem, co znaczy, że... że trzeba
odjąć dwadzieścia osiem od trzydziestu sześciu. I to właśnie znaczy.
I był to początek gry, zwanej przez Maleństwo „Misie-patysie”, gry,
którą wymyślił Puchatek i w którą on i jego przyjaciele grywali zwykle
na skraju Lasu. Tylko że zamiast szyszek brali patyczki, które łatwiej
było znaczyć."
Razem z naszą Gminną Biblioteką zorganizowaliśmy taką zabawę dla Maluchów i Starszaków. My z naszym Pierworodnym bawimy się w nią za każdym razem jak mijamy jakiś most.
Jak wszystko wyglądało? Popatrzcie sobie i inspirujcie się :)
Najpierw zaczęło się wszystko od plakatu. W oznaczony dzień stawiliśmy się w Bibliotece.
Zaczęliśmy od malowania patyków, żeby się odróżniały, naśladowaliśmy przy tym Kubusiowych przyjaciół, sugerując się opowiadaniem "Kubusiowe zawody" z serii Kubuś i Przyjaciele, wydawnictwa Egmont. Potem pobawiliśmy się trochę - skoro mowa o Kubusiu, to naturalnym skojarzeniem jest miodek, z nim też była związana pierwsza konkurencja. Dzieci ochoczo zlizywały go z talerzyków.
Potem przeczytaliśmy wspólnie opowiadanie o Misiach Patysiach i zorganizowaliśmy quiz. Hitem okazała się piszczałka, do której trzeba było dobiec, jeśli znało się odpowiedź. A pytaliśmy o różne trudne rzeczy - kto jest najlepszym przyjacielem Kubusia, kto wygrał zawody, jakiego koloru był patyk Kubusia Puchatka, a na jaki kolor pomalował patyk tygrys, w jaki sposób rzucił patyk Krzyś, kto napisał Kubusia Puchatka (tu pojawił się problem dwóch tajemniczych liter u autora A. A., wy wiecie jak to rozszyfrować?), itp. Przy okazji duże brawa dla Oliwki, która dzielnie czytała kolegom i koleżankom.
Na koniec pobawiliśmy się z naszymi patykami, chcieliśmy je trochę rozćwiczyć przed pływaniem, rzucaliśmy nimi na odległość, biegaliśmy, kręciliśmy, nosiliśmy na głowie, łapaliśmy, palcach, a na koniec nawet mówiliśmy do nich, nakłaniając do szybkiego wypłynięcia.
Potem poszliśmy na nasz most i na trzy cztery rzuciliśmy patyki do wody. Po chwili z drugiej strony mostu wypłynął pierwszy z nich - brawo Tosia. Niektóre niestety ugrzęzły w roślinkach i nie chciały się ruszyć. Na takie uparciuchy mamy znalazły sposób rzucając w nie lub popychając gałęzią.
To kto ma ochotę pobawić się tak u siebie? Przy okazji warto wspomnieć, jako ciekawostkę, że na świecie odbywają się nawet Mistrzostwa Świata w tę grę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz