Zaczęliśmy od czegoś takiego jak ciecz nienewtonowska. Ja z fizyki jestem noga, ale jest to coś co zachowuje się jak ciało stałe oraz jak ciecz. Kiedy w to uderzamy twardnieje, kiedy przelewamy jest luźne. Nasze dziecię na obserwacje i skomplikowane wnioski jest za małe, ale na doświadczane tej cieczy jest w sam raz.
No więc wlaliśmy do wanienki wodę i dosypywaliśmy mąki ziemniaczanej. To wszystkie składniki tej jakże ciekawej cieczy. Przy okazji tatuś musiał biec po kolejne trzy opakowania mąki ziemniaczanej, bo okazało się, że za dużo mamy wody. Z tego powodu lepiej jest do mąki wlewać wodę, chociaż gdzieś wyczytałam, że lepiej jest do wody mąkę dodawać. Nie wiem jaka to różnica, poza tą, że może jak u nas, okazać się, że mamy za mało mąki ziemniaczanej.
Ale do rzeczy kiedy do mąki dolewamy wodę, najpierw robi się taki glut, potem kiedy dolewamy więcej i mieszamy w pewnym momencie mamy opór (widoczny przy szybkim mieszaniu). To jest właśnie to co chcemy uzyskać.
A na czym polegały nasze zabawy? Na przelewaniu przez palce cieczy, na łapaniu jej w rękę, uderzaniu, chodzeniu po niej, na brudzeniu się, nawet na smakowaniu. Najprzyjemniejszą częścią było zakrywaniu nóżek cieczą i wydobywanie ich. Fajnie jest zobaczyć jak ugniatamy naszą ciecz i robi się z niej kulka, a po zaprzestaniu czynności przelewa się nam przez palce. Zabawę polecamy. My nie mieliśmy wtedy jeszcze barwników spożywczych, więc wszystko było białe, ale dla urozmaicenia można zabarwić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz