Plastyczne

czwartek, 23 lipca 2015

Parki, Ogrody, Farmy...

Dziś żadnej inspiracji na zabawę nie ma, tylko moje przemyślenia.
Ostatnimi czasy, przymusowo byłam z dziećmi na wycieczce w Magicznych Ogrodach niedaleko Janowca nad Wisłą. I naszła mnie refleksja, że nie rozumiem do końca idei istnienia takich miejsc, i że w tym, istnieje pewne niebezpieczeństwo dla dzieci. Czemu niebezpieczeństwo? Bo zamiast uczyć dzieci piękna, rozwijać ich wrażliwość, to pokazujemy maluchom plastikowe badziewie - tu były wielkie marchewki, zające, smoki. Po co to? Atrakcją były też wielkie włochate Stwory, nie pamiętam nazwy, w których włącza się muzyczka, coś jak Mikołaj, taki grający i ruszający dzwonkiem. KICZ. I owszem cały teren był fajny, ładny, ale czy zwiedzanie ma na tym polegać, żeby włóczyć się od placu zabaw do dmuchańców, przez plastikowe rzeźby?
Szczerze, to wolałabym, żeby moje dziecko zobaczyło coś fajnego w muzeum, żeby muzea tak otworzyły się na dzieci, by te, mogły tam coś odkryć - niech szukają królów na obrazach i wklejają naklejki, przynajmniej napatrzą się na coś ładnego, a kiedyś może zapytają co to za król. Bo walor edukacyjny takiej wycieczki jest żaden. Nastawione to jest na zabawę, ale pod płaszczykiem zwiedzania. A jak dla mnie wycieczka ma ubogacać dziecko i dorosłego, nie męczyć. A po zwiedzaniu jak najbardziej można iść na lody, plac zabaw czy salę zabaw. Wydaje mi się to tym bardziej niebezpieczne, że dzieciom zaniża się wymagania, na starcie zakłada się, że z dzieckiem nic się nie zwiedzi, że go to nudzi, więc jedziemy w takie miejsca. Wyrosło ich całe mnóstwo, niektóre jeszcze czegoś czasem uczą. Niektóre. I coraz więcej grup szkolnych i przedszkolnych w takie miejsca jeździ, unikając tradycyjnego zwiedzania. A wy co myślicie? Wypowie się ktoś?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz