Po obu stronach umieściliśmy sygnalizator świetlny - jeden z korków, drugi ze zmywaków kuchennych.
Do tego dodaliśmy resoraki i inne małe samochodziki, plus pieszego.
Nie mogło też zabraknąć znaków drogowych. Mają trzy podstawowe kształty - koło, trójkąt, kwadrat. Umieszczone na słomce, zrobione z pianki. Włożyłam też kilka kart pojazdów, które poznajemy w tych dniach. I na koniec trafiła tam kierownica plastikowa.
Później przystąpiliśmy do prezentacji. Nazwalismy wszystkie elementy, zaśpiewaliśmy nasza pisenkę "Po ulicach auta pędzą w rożne strony..". Omówiliśmy kolory, kształty. Pojeździliśmy samochodami we wszystkie strony, po kamykach, po pudełku, rękach, stopach. Na koniec Młody sam wszedł do pudełka i poznawał wszystko stopami. Nie wiem czy dziecięce stopy są mniej wrażliwe??? Ja bym od razu się krzywiła, a jemu się podoba. Dodatkowo ćwiczyliśmy jazdę w pudełku po mieszkaniu. Zdaje się, że ćwicząc propriocepcję i równowagę. Słuchaliśmy jak kamyczki uderzają, a jak inne elementy. Słuchaliśmy też znów dźwięków ulicy z komputera.
Następnie bawiliśmy się miseczkami z Fischer Price, z wieży. Tak na marginesie, to jedna z nielicznych plastikowych zabawek, która jest na prawdę warta kupienia. Dobieraliśmy według kolorów i wrzucaliśmy części sygnalizatora. Podzieliłam młodemu to zadanie i wrzucaliśmy pojedynczo, tzn. podczas jednej zabawy tylko do miseczki w jednym kolorze. Na końcu do wszystkich trzech, ale i tak musiałam podawać elementy, żeby wrzucał.
W pudełku zabrakło mi tylko jakiegoś elementu zapachowego. Ale wszystko co mi się kojarzyło z pojazdami śmierdzi, więc jakoś wydało mi się nieodpowiednie dla takiego malucha. Chociaż jakiś element metalowy mógł sie pojawić, ale nie malam bardzo co dać, żeby pasowało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz